Łyżka dobrego humoru, garść sarkazmu i ironii, szczypta miłosnych uniesień, dwoje uroczych bohaterów oraz dużo dużo zabawy – tak wygląda przepis na „Lato w kolorze wiśni” w wydaniu Cariny Bartsch. Mieszanka zdecydowanie idealna na wakacyjne lenistwo.
Co
w fabule piszczy?
Emely
Winter już prawie nie pamięta (a przynajmniej próbuje tak sobie wmówić)
chłopaka o turkusowych oczach, który wywrócił jej wówczas nastoletni świat do
góry nogami. To właśnie on był jej pierwszą miłością, a podobno pierwsza miłość
jest najsilniejsza i już na zawsze pozostaje w naszej pamięci. Emely nie
sądziła, że jeszcze kiedykolwiek spotka Elyasa, jednak po siedmiu latach los
znowu stawia ich na swojej drodze. Mogłoby się wydawać, że po dawnym uczuciu
nie ma już śladu, ale jest takie powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje”,
które bardzo pasuje do Emely i Elyasa. Jednak dziewczyna z całych sił walczy o to, by nie rozbudzić w sobie dawnych uczuć, ciągle pamięta jak chłopak bez mrugnięcia okiem
złamał jej nastoletnie serce. Jedyne co czuje teraz do Elyasa to czysta
nienawiść. Ale czy na pewno? Niespodziewanie Emely zaczyna dostawać maile od
tajemniczego Luci, który powoli, ale skutecznie budzi w niej romantyczne
uczucia. Kim jest nieznajomy i dlaczego Elyas zachowuje się tak jakby chciał odzyskać Emely?
Moja
opinia
„Lato
koloru wiśni” to pełna sarkazmu oraz
humoru, a jednocześnie urocza historia o tym jak silna potrafi być
pierwsza miłość oraz jak trudno jest ją wyrzucić z pamięci. Pierwsze strony
książki, bardzo ciężko mi się czytało, nie mogłam się wciągnąć, trochę
denerwowała mnie bohaterka i jej ociekające sarkazmem żarty. Pomyślałam sobie
„nie przetrwam, nie dam rady przebrnąć przez tą książkę”. Jednak nim się
obejrzałam mijałam właśnie setną stronę, a historia Elyasa i Emely całkowicie i
niezaprzeczalnie mnie wciągnęła.
"Niczym magnes przyciągałam okropne wypadki i w przeciwieństwie do reszty ludzkości nie uważałam tego za szczególnie zabawną, lecz dość kłopotliwą przypadłość. Moje nieskoordynowanie naprawdę rzadko kiedy mnie opuszczało albo - jak samo to określałam - byłam za głupia nawet na bieganie."
„Lato
koloru wiśni” to książka z gatunku New Adult utrzymana w konwencji romansu
akademickiego. Całość bardzo korzystnie się prezentuje, począwszy od może
trochę banalnej (ale to w końcu NA), ale jednocześnie wciągającej fabuły,
poprzez zabawny, lekki i humorystyczny język, a skończywszy na niesamowicie śmiesznych
bohaterach. I tak jak wspomniałam, mimo że na początku postać Emely trochę mnie
przeraziła ilością wylewającego się z jej ust sarkazmu, to nawet się nie
obejrzałam kiedy bohaterkę zaczęłam zaliczać do grona moich ulubionych. Emely
to nieposkromiona złośnica, której znakiem rozpoznawczym jest bardzo cięty język,
który swoją drogą przez całą książkę wywoływał uśmiech na mojej twarzy.
Opanowała w stopniu mistrzowskim sztukę ironicznych odpowiedzi, zwłaszcza na
każdą zaczepkę ze strony Elyasa. Ich przepychanki słowne, sprawiały, że co
jakiś czas wybuchałam śmiechem. Sprzeczki pomiędzy bohaterami budują fabułę,
bez nich rzeczywiście można by było powiedzieć, że „Lato koloru wiśni” to
kolejna oklepana, schematyczna powieść NA. Jednak to co wyróżnia tą książkę to
przede wszystkim niebanalni bohaterowie, którzy uwielbiają robić sobie na złość. Autorka stworzyła bardzo zabawną, a
jednocześnie subtelną opowieść o miłości, która mimo upływających lat nadal
trwa i nadal łączy głównych bohaterów.
"Większość ludzi - powiedział - ukrywa się za maskami w obawie przed zranieniem."
Podsumowując,
„Lato koloru wiśni” to książka, po którą warto sięgnąć. Jeżeli jesteście
miłośnikami literatury New Adult, uwielbiacie historie miłosne, niebanalnych
bohaterów oraz wartką i zabawną fabułę,
to jest to lektura stworzona dla was.
Moja ocena: 5/6
Autor: Carina Bartsch
Tytuł: Lato koloru wiśni (tom I)
Ilość stron: 496
Okładka: miękka
Wydawnictwo: Media Rodzina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony komentarz!
Zapraszam ponownie!